Rozłam cen miedzi może być tylko przejściową anomalią.

Miedź przeżywa swój moment — i to nie taki, jakiego można by się spodziewać po metalu znanym przede wszystkim z cichego zasilania naszych domów, samochodów i gadżetów. Ceny w USA właśnie osiągnęły rekordowe szczyty, podczas gdy rynki w Londynie i Szanghaju wydają się to ignorować.
W rzeczywistości miedź jest teraz notowana w Nowym Jorku z oszałamiającą premią w wysokości 25 procent w porównaniu do globalnego benchmarku. To nie tylko coś niezwykłego — to wydarzenie historyczne.
Więc, co się dzieje? Czy to jednorazowa chwiejność rynku wywołana groźbami celnymi i paniką traderów? A może miedź wysyła ostrzeżenie, że w globalnej gospodarce zachodzą głębsze zmiany?
Przyjrzyjmy się bliżej rozłamowi, który wywołał chaos wśród wszystkich — od górników po producentów.
Taryfy na miedź w USA: Iskra za wzrostem cen
Wszystko zaczęło się od śmiałej deklaracji. Podczas posiedzenia gabinetu były prezydent USA Donald Trump zaskoczył wszystkich - planami nałożenia 50-procentowego cła na import miedzi. Jedno zdanie wywołało na rynkach prawdziwą gorączkę.
W ciągu kilku godzin kontrakty terminowe na miedź na nowojorskim Comex wzrosły o rekordowe 17 procent, chwilowo osiągając 5,89 dolarów za funt — poziom niespotykany wcześniej.

Tymczasem w Londynie nastroje były znacznie mniej dramatyczne. Ceny na London Metal Exchange, która zwykle ustala ton dla globalnego handlu miedzią, faktycznie spadły o 1,5 procent.
Rynek w Szanghaju poszedł tym samym śladem, pozostawiając traderów zaskoczonych: Dlaczego cena w USA rośnie solo?
Rynek miedzi goniący za trendem
Analitycy zauważają, że miedź zwykle nie zachowuje się w ten sposób. To jeden z najbardziej handlowanych na świecie metali przemysłowych, a ceny zwykle pozostają stosunkowo zharmonizowane na głównych giełdach. Niewielka premia w jednym regionie? Oczywiście. Ale 25 procent? To tak, jakby płacić więcej za posiłek w Nowym Jorku, bo może padać za tydzień.
Według raportów rozmowy o taryfach wywołały szaleńczy wyścig po zgromadzenie zapasów miedzi w USA, zanim ceny wzrosną jeszcze bardziej. Traderzy wysyłają do kraju rekordowe ilości, mając nadzieję zdążyć na czas. A z powodu obaw o ograniczoną podaż, nabywcy są gotowi zapłacić więcej - znacznie więcej - tylko po to, by zabezpieczyć to, co mogą.

Rozbieżności na rynku miedzi: Przelotna anomalia czy poważniejszy problem?
Prawdziwe pytanie brzmi: czy to tylko chwilowa panika, czy początek długoterminowego podziału na rynku miedzi? Analitycy są podzieleni.
Niektórzy eksperci, w tym ci z Morgan Stanley, uważają, że wzrost cen może być krótkotrwały. Gdy zapasy w USA się zrównają, a rynek się uspokoi, ceny Comex mogą ponownie się wyrównać. Traderzy gromadzący miedź teraz mogą skończyć z drogim zapasem, jeśli popyt nie nadąży.
Inni jednak dostrzegają coś bardziej strukturalnego. USA polegają na importach ponad połowy swojej rafinowanej miedzi, z czego większość pochodzi z Chile, Kanady i Meksyku.

Chociaż Ameryka posiada bogate złoża miedzi, brakuje jej mocy rafinacyjnych, by zaspokoić krajowy popyt. Cła mogą teoretycznie chronić producentów, ale równie dobrze mogą obciążyć producentów gigantycznymi kosztami surowców. To zdecydowanie nie jest przepis na przemysłowy renesans.
Dlaczego to ma większe znaczenie, niż myślisz
Miedź to nie jest zwyczajny metal. To życiodajna siła współczesnej gospodarki - i tej ekologicznej, którą budujemy. Od pojazdów elektrycznych i turbin wiatrowych po smartfony i centra danych, miedź jest wszędzie. Gdy ceny spiralują w jednym regionie, nie dotyka to tylko traderów. Wpływa to również na firmy budowlane, producentów samochodów oraz projekty związane z czystą energią.
A także pojawia się geopolityczny efekt domina. Jeśli USA staną się wyspą drogich kosztów miedzi, dostawcy mogą zacząć szukać innych partnerów, np. Chin, dla stabilniejszych i długoterminowych relacji handlowych. W świecie już odczuwającym napięcia w łańcuchu dostaw, ta rozbieżność cenowa może jeszcze bardziej zwiększyć przepaść.
Więc dokąd teraz pójdą ceny miedzi?
Na razie w amerykańskich magazynach jest sporo miedzi, choć po zawrotnych cenach. Jednak długoterminowa perspektywa pozostaje niejasna. Rynek wciąż nie wie, kiedy dokładnie cła wejdą w życie, czy jakieś produkty zostaną z nich zwolnione, ani czy ta rozbieżność wymusi głębsze przekształcenie globalnych przepływów miedzi.
Jasne jest, że rynki nie lubią niepewności, a ostatnie zachowanie miedzi to klasyczny przykład tego, co się dzieje, gdy polityka, spekulacja i łańcuchy dostaw się zderzają.
Czy rozłam cen miedzi to tylko przelotna anomalia? Może. Ale jeśli tak, to jest to anomalia z konsekwencjami. Ponieważ w dzisiejszym świecie, gdy metal taki jak miedź odłącza się od reszty, rzadko chodzi tylko o cenę – chodzi o władzę, politykę i to, co dalej.
Perspektywy cen miedzi na LME
W chwili pisania cen miedzi (LME) są pod presją, a najnowszy zielony słupek tworzy ogromny knot, sugerując silną presję sprzedażową. Jednak słupki wolumenu wskazują, że presja sprzedaży słabnie, co może oznaczać ograniczenie spadków. Jeśli nadejdzie spadek, ceny mogą znaleźć wsparcie na poziomach 9 540 i 9 400 dolarów. Z kolei jeśli nastąpi wzrost, ceny mogą napotkać opór na poziomie 10 000 dolarów.

Zastrzeżenie:
Podawane dane o wynikach nie stanowią gwarancji przyszłej wydajności.